Tegoroczny Dzień Pionierów Stargardu jest mniej huczny niż w ostatnich latach, ale pamiętamy o pionierach naszego miasta, którzy przetarli nam ścieżki do budowy naszych domów...
12.05. (wtorek) obchodzimy Dzień Pionierów Stargardu. To wspomnienie wszystkich tych, którzy przybyli do naszego miasta tuż po zakończeniu II wojny światowej. Potrafili odnaleźć się w nowej, wciąż bardzo trudnej rzeczywistości, krok po kroku budując Stargard na nowo.
- Dzień Pionierów Stargardu ma nam wciąż przypominać, że to, jak wygląda dziś nasze miasto, w dużej mierze zawdzięczamy wysiłkowi ludzi docierających tutaj po wojnie. Zakładali rodziny, budowali nowe domy, ale też zakłady pracy, szkoły, służbę zdrowia, miejsca kultury i sportu. Tworzyli Stargard od podstaw. Chcemy pamiętać, bo przecież byli to nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i sąsiedzi – mówi prezydent Rafał Zając.
Epidemia koronawirusa sprawiła, że tegoroczne obchody Dnia Pionierów wyglądają nieco inaczej. Mieszkańcy mogą obejrzeć dwie ciekawe wystawy. Jedna z nich – przy ul. S. Wyszyńskiego – pod tytułem "Stargard. Narodziny nowego miasta w 75. lecie Polskiego Pomorza Zachodniego", przedstawia trudną historię miasta podczas II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu.
Kolejna ekspozycja znajduje się na planszach w Parku Chrobrego. Stargardzianie poznają historię Błękitnych – klubu piłkarskiego, który pierwszy mecz rozegrał już w 1945 r., dając tym samym początek nowemu, sportowemu rozdziałowi w życiu miasta. Całość prezentacji publikujemy pod tekstem.
Interesujące losy pionierów poznają także słuchacze Twojego Radia. Ostatnia rozmowa z Jolantą Aniszewską z Muzeum Archeologiczno-Historycznego do wysłuchania dzisiaj (12.05.) między 11:00 a 12:00. Tutaj można znaleźć historię dworca kolejowego.
Publikacje – obie wystawy oraz audycje radiowe – są dofinansowane z budżetu Województwa Zachodniopomorskiego.
Z okazji Dnia Pionierów Stargardu Jolanta Aniszewska przygotowała również tekst o tych szczególnych czasach i wyjątkowych mieszkańcach. Można go przeczytać poniżej.
Był taki maj…
W przedostatni dzień roku 1945 na łamach stargardzkiej gazety „Wieści” pojawił się artykuł, w którym o tym wyjątkowym roku końca i początku pisano „Okres ziszczonych i nieziszczonych nadziei”. Siedemdziesiąt pięć lat temu nastąpiła gwałtowna, niespotykana dotąd, a przynajmniej nie w takiej skali, zmiana. Wraz z zakończeniem II wojny światowej uległy przekształceniom polskie granice. Utraciliśmy wschodnie województwa kresowe, zyskaliśmy ziemie zachodnie i północne. Stargard był jednym z owych przyłączonych miast. Z niemieckiego Stargard in Pommern stał się Starogrodem, potem Stargardem. Jeszcze zanim opuścili go ostatni niemieccy mieszkańcy uległ zniszczeniom i grabieży. Obraz ruin Starego Miasta stał się ikoną polskiego początku.
Kilkuosobowa polska administracja miejska powstała w Stargardzie już 23 marca 1945 r. Nowe miasto rodziło się w obrębie kilku ulic położonych za rzeka Iną, na swojsko nazwanym Zarzeczu. Był to czas trudnej koegzystencji z Niemcami i żołnierzami Armii Czerwonej. Przez miasto przechodzili powracający do domów niedawni robotnicy przymusowi, jeńcy wojenni i więźniowie obozów koncentracyjnych. W cieniu ciągle trwającej wojny, w łunie pożarów i przy odgłosach wystrzałów zaczynało toczyć się tutaj życie. Polacy byli nieliczni i zdani tylko na siebie. Na Zarzeczu uporządkowano ulice, utworzono stołówkę i magazyn. Gromadzono w nim meble, ubrania, leki i inne niezbędne sprzęty.
Już w kwietniu 1945 r. przyjechały do Stargardu pierwsze ekipy organizatorów Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, pocztowcy, kolejarze, urzędnicy. Ci ostatni dotarli jako Grupa Operacyjna z Bolesławem Orłowskim, Pełnomocnikiem Rządu na Obwód Starogród na czele.
A potem nadszedł maj. Miesiąc dla miasta niezwykły. Zakończyła się wojna. Zarząd Miasta objął swoją administracją cały obszar Stargardu. 12 maja ówczesny burmistrz Józef Parys i urzędnicy zaczęli pracę w budynku przy dzisiejszej ulicy Stefana Czarnieckiego. Przez kilka dni miasto było stolicą okręgu szczecińskiego. W tym też miesiącu, w stojącym przy końcu tej ulicy małym kościółku św. Ducha odprawione zostało pierwsze nabożeństwo. Kilka dni później uruchomiono szkołę i szpital, rozegrano mecz „Błękitnych” i zaczęto na nowo nazywać ulice miasta. Był to też czas poznawania obcej, nieznanej przestrzeni. Wiosenny obraz żółtej kwitnącej forsycji wplata się powoli w pamięć Stargardzian jako symbol tamtego pionierskiego czasu.
A był on niesłychanie trudny i niebezpieczny. I choć na Dziki Zachód, jak wtedy mówiono o nowych ziemiach, jechało wielu, to nie każdy tutaj zostawał. Już sama podróż była nie tylko uciążliwa i długa, ale i pełna zagrożeń. Stargardzki węzeł kolejowy uchodził za jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc.
Kolejne dni, miesiące i lata były czasem tworzenia wspólnoty. Oswajania miejskiego krajobrazu, poznawania sąsiadów i tworzenia więzi pomiędzy ludźmi i miastem.
O stargardzkich pionierach przypomina stojąca na Rynku Staromiejskim rzeźba kolejarza. Tego, który jechał w ekipach pionierskich na Zachód i tego, który towarzyszył na tułaczych szlakach osadnikom. Ludziom, którzy utracili domy na Kresach, których szlak wiódł przez Sybir, tym, którzy wracali z Zachodu i tym, którzy ze Starych Ziem zdążali na Nowe, by tutaj „założyć nowe gniazdo w zamian zburzonego” – jak pisano w „Wieściach”. Wśród nich byli rodzice, dziadkowie, czy pradziadkowie wielu dzisiejszych mieszkańców miasta. Pionierzy.
Dzień Pionierów Stargardu jest więc nie tylko świętem miasta – jest też świętem stargardzkich rodzin. Od roku 1945 minęło siedemdziesiąt pięć lat, a codzienność powojnia to odległe już dzieje. Ale pamiętajmy, że to właśnie wtedy narodził się Stargard. Polskie miasto.
Jolanta Aniszewska
Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Stargardzie
Tekst i zdjęcia: UM w Stargardzie